Zapiski babci Heleny (7/49)
Strona WspomnieniaHeli0006.jpg
Kawałami kaszę zabierali nawet ze sobą do biura. Nasza najbliższa rodzina składała się z 6 osób cztery dorosłe kobiety i dwoje malutkich dzieci .-
Sprzedawało się wszystko, aby tylko wyżyć i utrzymać dzieci przy życiu.
Franuś jako oficer, to wystarczyłoby, aby ktoś wskazał go jako oficera, aby byl wykończony - wyszedł z domu przebranie aby przerwać się przez granicę do Polski. Ale to było ponad ludzkie możliwości : udając że jest kompletnym ignorantem, nic nie mającym wspólnego z wojskiem, w ogóle z Wojną.
Już nawet dobrze nie wiem w jaki sposób, ale dostaje się do Oddziału, który ma za zadanie trochę tych ludzi wracających z frontu bezpańskich, wynędzniałych, głodnych, dożywić i ogrzać.
Na przestrzeni całej wzburzonej oszalałej Rossji tworzą się Punkty Żywnościowe a nawet jakby trochę Oświatowe, gdzieby każdy wykolejeniec
mógłby się trochę opamiętać.
I tu zaczyna się Jawna Opieka Matki Boskiej naszą rodziną.
Franuś daje znać o sobie, że żyje, że ma jakieś takie płatne zajęci, że słyszał jakie są warunki życia w Kijowie i że starają się ze swoim zwierzchnikiem obecnym, o wagon aby swoje rodziny wywieźć z miasta na wieś.
20 kwietnia 1920 r - Franuś zabiera nas, mnie i dwóch swoich chłopaków do towarowego wagonu. Jeszcze było miejsce i dla naszej Mamusi,
ale bała się wybrać w niepewną drogę, z braku sił i zdrowia więc wyjechała z Kijowa z nami Wujenka Ogrodzińska aby być
Skany i transkrypcja nasza.
Aktualizowane: